Lisia Nora – historia

historię Lisiej Nory spisał Piotr Łabiński

Czasami czuję […], że kłębi mi się w głowie za dużo myśli i wspomnień. […] I wtedy używam myślodsiewni.
— Albus Dumbledore do Harry’ego Pottera.

Lisia Nora. Jura Krakowsko-Częstochowska. Na ścianach Lisiej Nory wiszą tajemnicze runy. Obrazy, których nie podobna zrozumieć. Na półkach inkunabuły, atlasy, ale też zwyczajne powieści. Pachnie lasem, ziołami i kawą. Po ogrodzie krząta się baba. Odkaczałka. Chodzi i szepcze jakieś zaklęcia. Nikt nie rozumie jej mruczanek, powtarza je bowiem bardzo cicho. Czasami śpiewa. Psy merdają wtedy ogonami i biegają wokół niej jak pijane. Chodzą za nią wszędzie.
Zdarza się, że baba krzyczy brzydkie słowa. Chmurzy się wtedy, a psy cofają się o krok. Dalej jednak za nią idą. Bywało, że baba zamykała się w drewnianym domku. Było to wtedy, kiedy przestawała szeptać, a zaczynała głośno złorzeczyć. Zamykała się wtedy z swojej gawrze. Norze. Im dłużej tam siedziała, tym mniej powodów znajdowała, żeby utyskiwać światu. Jej twarz po takim odosobnieniu jaśniała. Nora stawała się jej eremem. Sitem, które oddzielało ziarna od plew. Niepokój, od zgody na świat.
Kiedy baba gotuje, to wie o tym cała okolica. Od aromatów z garnka baby na wsi ustają wszelkie swary, psy przestają ujadać na listonosza. Ten spóźnia się z rentą. Nikt jednak nie ma o to do niego pretensji. Tak działają aromaty z gara baby.
Może to te aromaty, a może legendy o psach baby przyciągnęły do nory pierwszych gości. Stawali zmęczeni pod bramą siedliska, a ta uchylała im tylko furtkę. Nic nie musieli tłumaczyć. Baba wszystko czytała z ich twarzy. To przerażało trochę gości. Dawała im jednak przestrzeń. Usuwała się w cień. Czasami stawała w drzwiach nory z garem pełnym aromatów. Zostawiała go na progu. Nie narzucała się.

Z czasem drzwi nory otwierały się coraz szerzej. Goście wychodzili i wystawiali swoje zmęczone twarze do słońca. Wsłuchiwali się w głosy ptaków, szum lasu, nasłuchiwali mruczenia baby. Ich psy beztrosko biegały po ogrodzie. Baba zawsze miała dla nich psiastka.

Każdy szybko orientował się, jaka jest tajemnica tego miejsca. Nora odsiewała niepokój, chaos i gniew. Chłonęła ciemne chmury i zostawiała w głowach jasną i ciepłą przestrzeń. Pozostawało więcej miejsca na siłę i radość. To jest właśnie ta magia, która wydarza się z ludźmi chowającymi się, jak lisy do nory.

Pod furtką ustawiali się kolejni goście. Nic nie musieli mówić. Baba rozumiała. Uchylała tylko furtkę.
Wieści o Lisiej Norze rozchodziły się pocztą pantoflową, a goście strzegli zazdrośnie informacji o babie.  

PS.
I ja tam byłem, z gara baby jadłem, prosecco piłem.
NFZ dalej nie refunduje turnusów w Lisie Norze. Na szczęście, żeby zarezerwować turnus nie potrzebne jest skierowanie od lekarza. Wystarczy stanąć przy furtce i czekać. Reszta potoczy się sama.