SIEDLISKO

Lisia Nora to ja. Agata.
Najfajniej jest o poranku. Zimą. Kiedy szczapy drewna strzelają w kominku. Gotuję wtedy w tygielku aromatyczną kawę, a moi goście w piżamach przybywają do salonu. Wtedy jest jeszcze ciemno. Dom pełen jest psów, które fundują nam z rana terapeutyczne sesje. Potem dzień należy tylko do tych udanych. Latem ja przybywam pod domek, wtedy kosztuję gościnnych aromatów. Są i tacy goście, którzy delektują się śpiewem ptaków i ciszą, tym nie przeszkadzam. Właśnie tak jest w Lisiej Norce. Bez wi-fi, tv i innych technicznych wynalazków. Wracamy do natury, wracamy do siebie, bo kiedy gość w dom, to i Bóg tam jest. W Lisiej zauważa się motyle i piękne dudki, karmi kury z ręki i przytula do ciepłego futra konia, a potem spaceruje, spaceruje i spaceruje, bo jurajskie lasy zapraszają i użyczają swojej tajemniczej aury. A domek Lisia Norka już czeka.
Agata gotuje.
To lubię. Lubię kiedy piszczą zioła w ogrodzie, a śliwki na drzewach kuszą dojrzałością. Lubię, kiedy w wielkim garze bulgocą moje zupki. I lubię słyszeć – Dziękuję, takiej zupki nie jadłam! O tak, właśnie tak ma być. Niecodziennie, wyjątkowo, lisionorkowo, trochę tajemniczo. I radośnie. Lubię warzyć, smażyć i piec. W tych moich specjałach znajdziecie gałązki jurajskiego jałowca, macierzankę z piaszczystej łąki i sama jeszcze nie wiem co. To zioła, warzywa i moje najsmaczniejsze jajka od zielononogich kur dają głos, kiedy mam po nie sięgnąć. Nie ma dwóch takich samych dni i nie ma potraw, które smakują tak samo, mimo, że tak samo się nazywają. To właśnie magia Lisiej Norki, wszystkiego co tu rośnie i chyba mnie samej. Z nadejściem wiosny znów zacznę warzyć niedzielne obiady, gościć Was w moim ogrodzie. Będzie mi miło, jeśli tutaj właśnie zechcecie zorganizować uroczystości, które potrzebują szczególnej oprawy.